Ryby wód krajowych - okonie (esej)

Wszystko co dotyczy akwarystyki słodkowodnej

Moderatorzy: krzych_100, BARA, grzesi3k, wojtass9, michelle1992, chemik4

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Ryby wód krajowych - okonie (esej)

Post autor: fiebik »

Większość materiałów zawartych w tym eseju już od bardzo dawna istnieje na naszym forum. Ponieważ przez lata zostały rozsiane i są już trudne do odnalezienia, postanowiłem trochę to pozbierać, uporządkować i opublikować jeszcze raz, jako całość cylku w jednym miejscu. Tym razem będzie to esej z fotkami i filmikami, choć nie będzie to typowa galeria. Dlatego jest umiejscowiony w tym dziale zgodnie z ustaleniami z Administracją.


Część 1 - Prolog

Już od małego dziecka, urodzonego poniekąd w krainie 1001 jezior i w rodzinie z dziada pradziada rybackiej - miałem zaszczepiane zamiłowanie do przyrody ze szczególnym uwzględnieniem świata podwodnego. Pamiętam, kiedy jeszcze jako mały chłopiec, podczas kąpieli w pobliskich co czystszych jeziorach - uzbrojony w prostą maskę - nurkowałem, usilnie próbując dojrzeć i niejako w ten sposób doświadczyć choć na chwileczkę bliskość i atmosferę świata podwodnego. Kolejne etapy obcowania ze światem podwodnym to amatorska, chłopięca akwarystyka (która 35 lat temu nie stała na najwyższym poziomie - jakieś gupiki, mieczyki itp.) oraz wędkarstwo, żeglarstwo i wiele innych zainteresowań związanych z jeziorami - z nurkowaniem włącznie.

Obrazek

Po latach skrywającej się gdzieś głęboko tęsknoty - w końcu nadarzyła się okazja na próbę realizacji jednego z odwiecznych marzeń - prawdziwe akwarium z rybami naszych jezior. Ze szczególną uwagą dla ulubionych prze ze mnie i od zawsze mnie intrygujących okoni. Stało się to 5 lat temu w roku moich czterdziestych urodzin. Po małym przemeblowaniu w mieszkaniu stanęło wreszcie dwustu czterdziesto litrowe (brutto) akwarium. Po okresie procedury dojrzewania z małymi zwykłymi, typowo akwariowymi rybkami - starterami - pojawili się w nim pierwsi docelowi mieszkańcy: 3 płotki o raz 5 malutkich okonków. Kłopotów z aklimatyzacją ryb w akwarium było co niemiara, no i najbardziej obawiałem się, czy uda się pomóc dzikim rybom pokonać tak zwany syndrom niewoli i skłonić okonie do pobierania pokarmu. Jednak wszystko udało się dość szczęśliwie.

Obrazek

Z biegiem lat nabierałem doświadczenia i doskonaliłem sposoby aklimatyzacji dzikich okoni do życia w niewoli. Z powodu dość szybkiego tempa wzrostu ryb, byłem zmuszony do prowadzenia cyklicznej rotacji osobników w akwarium co z czasem znalazło też praktyczne zastosowanie. I tak dzięki przypadkowo nawiązanej współpracy z pracownikiem Bazy Edukacyjnej Parku Krajobrazowego Pojezierza Iławskiego, okonie aklimatyzowane w moim akwarium przysporzyły doświadczenia w takich instytucjach jak np. Akwarium Gdynia - Morskiego Instytutu Rybackiego oraz Palmiarnia Gliwice czy też w Zakładzie Uzdatniania Wody na Dąbrowie Łódzkiego Zakładu Wodociągów i Kanalizacji gdzie okonie służą jako bioindykatory w służbie biomonitoringu jakości wody pitnej. Część ludzi nawet nie wie skąd tak naprawdę pochodzą okonie w ich akwariach ;)

Obrazek

Obecnie po pięciu latach doświadczeń z okoniami w akwarium, przyszła pora aby podzielić się kilkoma moimi wrażeniami i obserwacjami ryb - z Wami - mili forumowicze. Jest więc zaplanowany skromny cykl niedużych artykułów – odcinków eseju, które będą się ukazywać w tym temacie jako kolejne posty.
Z odcinków tych będziemy mogli trochę poszerzyć swoje wiadomości o zwyczajach, charakterkach, dobrych i złych humorkach okoni oraz o ich sposobach i zdolnościach instynktownych w postępowaniu z innymi wodnymi mieszkańcami, z którymi przyszło im koegzystować po sąsiedzku, a akurat których jeszcze nie dało się pożreć ;)
Choć nie jestem fotografem i dysponuję tylko amatorskim sprzętem fotograficznym, postaram się opatrywać artykuły fotografiami i filmikami, które będę tu omawiał. Będę podlinkowywać fotki z mojego serwera, aby można zobaczyć trochę fotek w oddzielnym oknie, ciut w większych rozdzielczościach.

Obrazek

Z nieukrywaną satysfakcją, będę pisał te artykuły i bardzo się cieszę, że będą publikowane właśnie tu w akwaforum.pl. (Można będzie je też znaleźć na jednym z portali wędkarskich, który jednak nie stanowi konkurencji dla naszego forum)
Z tego też miejsca przesyłam Wam Wszystkim - serdeczne pozdrowienia, a administracji portalu dodatkowo - serdeczne podziękowania za zgodę na publikację moich wypocin, które jeśli zainteresują choćby jedną osobę, to przyniosą mi dodatkową radość. :)

Ciąg dalszy nastąpi - niebawem:
Część 2 - "Roślinożerne okonie..."

fiebik
Iława
Ostatnio zmieniony 15 paź 2014 8:24 przez fiebik, łącznie zmieniany 1 raz.
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
BARA
Moderator
Moderator
Posty: 15742
Rejestracja: 31 maja 2006 15:36
Lokalizacja: Białystok

Post autor: BARA »

Bardzo Ci dziękuję fiebiku, że zechciałeś zamieścić na Akwaforum swoje artykuły. Temat jest świetnie napisany. Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam. Barbara

akwaria 128l, 45l i inne, obsada różna, dużo roślin i krewetki. Nie stosuję chemii.

Akwarystyka to odpowiedzialność za żywe i czujące stworzenia, które nie krzyczą.

W najbliższych dniach będę mocno mniej dostępna na forum.
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Post autor: fiebik »

`
Część 2 – „roślinożerne okonie...”

Mieszkańcy akwarium z biegiem czasu stawali się naszymi domownikami, a co za tym idzie, stali się cząstką naszej ludzkiej mikro domowej historii. Jednak będę się starał, aby artykuły nie stały się tylko i wyłącznie chronologicznym pamiętnikiem, a raczej będę gromadził informacje zbliżone narastająco tematycznie. Dlatego też niektóre treści i materiały (fotki, filmiki) będą w poszczególnych artykułach pochodziły z różnych lat i okresów istnienia, wystroju, usprzętowienia oraz obsady akwarium.

Na fotce – mali domownicy. ;)
Obrazek

Rozpoczęcie przygody z okoniami było oczywiście bardzo trudne. Problemy z aklimatyzacją, problemy z pomocą dzikim rybom w pokonaniu syndromu niewoli, problemy z filtracją biologiczną wody, problemy z brakami tlenu w wodzie, itd., itd., w końcu – problemy z karmieniem. To znaczy z samym karmieniem nie było problemu – gorzej za to z zapewnieniem potrzebnych ilości odpowiedniego pokarmu ;)

Na fotce – opadająca na środku akwarium czerwona kostka z mrożonymi larwami ochotki wzbudza zainteresowanie jedynie płotek. Jeszcze dużo pracy przede mną zanim nauczę okonie jeść martwy pokarm...
Obrazek

Trzymanie w domu wszelkiego rodzaju robactwa, w tym też „robactwa” wodnego w stanie żywym było bardzo kłopotliwe – szczególnie źle to znosiła moja żona. ;) Niestety okonki absolutnie ignorowały wszystko co było martwe i się nie ruszało.

Na filmiku - okonek szuka przy dnie czegoś do jedzenia – jeszcze jest troszkę za mały i zupełnie ignoruje małe rybki (Gupiki, Danio), które jednak już niedługo staną się jego pożywieniem.
Obrazek

Na początek nieoceniona staje się wędkarska żywa larwa ochotki kupowana w sklepach wędkarskich oraz żywe larwy komarów i wodzienia. Z czasem dzięki cierpliwym moim zabiegom i odpowiedniej cyrkulacji wody w akwarium udaje się oszukać ryby i przyzwyczaić je do ochotki i larw wodzienia mrożonych w kostkach, co znacznie ułatwia zapewnienie i przechowywanie tego typu pokarmu. Moment przyzwyczajenia okoni do martwego mrożonego pokarmu wydawał mi się końcem problemów z gromadzeniem i przechowywaniem pożywienia. Myślałem, że dwa razy dziennie wrzucę do akwarium po dwie kostki larw z zamrażalnika i po kłopocie – o jakże się myliłem... ;)

Na filmiku – okonki wspólnie z płotkami obskubują rozmarzającą w wodzie kostkę z mrożonymi larwami ochotki.
Obrazek

Pozornie wszystko było dobrze. Okonie na początku niby rosły i miały się dobrze, jednak z upływem czasu zaczęły pojawiać się pierwsze kłopoty z ich rozwojem i przede wszystkim ze zdrowiem. Zacząłem szukać przyczyny pojawiających się częstych zachorowań ryb. Jednocześnie dziwiłem się, bo przecież okonie to drapieżniki czyli także sanitariusze pożerający w naturze wszystko co dogonią i co zmieści się im do pyska. Wiadomo, że w pierwszej kolejności ich ofiarami padną słabe i chore ryby – więc okonie muszą być wysoce odporne na choroby, aby się nie zarażać od swoich ofiar. Próbowałem więc dojść gdzie popełniam aż tak duży błąd w hodowli, że tak odporne okonie coraz częściej chorują i stają się coraz wrażliwsze na wszelkie infekcje.

Po wielu perypetiach i konsultacjach ze znajomym ichtiologiem oraz po własnych, małych eksperymentach okazało się, że okoniom brakowało witamin i związków chitynowych. Wiele witamin potrzebnych okoniom do życia, ryby w naturalnym środowisku mogą znaleźć tylko i wyłącznie w wodnych roślinach i glonach. Hmm... tylko jak tu teraz podać mięsożernym okoniom witaminy pochodzące z wodnych roślin i glonów? Próbowałem wszelkich sposobów i form: płatki, granulki różnych kolorów i smaków niestety były przez okonie absolutnie ignorowane. Nawet jak przez przypadek okoń „strzelił” jakiegoś kolorowego płatka z opadu, to i tak natychmiast wypluwał. Nie było więc wyboru. Musiałem rozpocząć dostarczanie okoniom pożywienia w postaci żywych małych rybek, które chętnie jadły płatki i inny pokarm pochodzenia roślinnego z witaminami. W ten sposób roślinne zawartości żołądków pożeranych ryb trafiały do żołądków okoni i takim sposobem udało mi się uodpornić okonie na choroby oraz przywrócić prawidłowych ich wzrost i rozwój.
W naturalnym środowisku ryb dzieje się analogicznie. Wszystkie ryby drapieżne jedzą nie tylko mięso, ale także zawartości żołądków swoich ofiar, dzięki czemu dostarczają sobie pełną gamę i różnorodność pierwiastków, związków, minerałów i właśnie witamin, których ogromna ilość występuje przeważnie w roślinach i glonach. W taki oto sposób również i okonie są po części roślinożerne. ;)

Na fotce – płotki, które nie gardzą pokarmem roślinnym i często chętnie uzupełniają swoje menu wybranymi częściami roślin, porostów i glonów.
Obrazek

Na fotce – każde na swój sposób ryby roślinożerne...;)
Obrazek

Na fotce – okonek czuje linią boczną ruch płoci za sobą i śmiesznie wytęża oko, żeby zaspokoić swoją ciekawość i spojrzeć za siebie, ale robi to tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi więc nie odwraca się do tyłu tylko „wyciąga oko”. ;)
Obrazek

Na fotce – tu wzrok okonka bezwiedny, obojętny, ale za to linia boczna wydaje się aż nastroszona. Szeroko pojęta czujność zawsze i wszędzie. :)
Obrazek


Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 3 – „Okonie i taktyka ich polowań”

fiebik
Iława
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Post autor: fiebik »

`
Część 3 – „Okonie i taktyka ich polowań”

Tym razem troszkę odwrócę zasadę pisania artykułów i rozpocznę puentą, czyli tak jakby zakończeniem. ;) Okonie - podobnie jak wielu ludzi – starają się jak najskuteczniej realizować zasadę - najeść się i przy tym napracować się jak najmniej, a kiedy są najedzone - to leżeć i oszczędzać energię, żeby starczyło na jak najdłużej. ;) Wyjątkiem od tej zasady o którym trzeba jeszcze wspomnieć są wędrówki okoni, ale to już inna historia, którą dosłownie dotknę gdzieś w kolejnych artykułach.

Na fotce – Okoń mistrz „nicnierobienia” leży na dnie. ;)
Obrazek

Niesamowita dla mnie jest kwestia, jak okonie przenoszą w genach z pokolenia na pokolenie swoje instynktowne umiejętności polowania – bo przecież nikt ich tego nie uczył i nie miały okazji tego zobaczyć wcześniej i skopiować. Początkowo byłem przekonany, że w warunkach akwarystycznych nic ciekawego nie uda mi się zaobserwować. Bo cóż tu polować w takim małym pomieszczeniu jakim jest akwarium? Faktycznie, w przypadku większych okoni (jak na warunki awaryjne) czyli w przedziale od 25 i powyżej 30cm, kiedy wpuścimy im malutkie rybki na pokarm, to polowania nie ma. Jest po prostu jedzenie. Okonie zbierają rybki z taką łatwością, tak jak zbierały wcześniej wsypywane jakieś robaczki.

Na filmiku – okonie wspólnie z płotkami i linami pomimo już sporych rozmiarów nadal chętnie jedzą małe larwy wodzienia.
Obrazek

Na filmiku – okonie podczas karmienia małymi rybkami - nie polują. Po prostu jedzą rybki wykonując bardzo podobne ruchy jak w poprzednim filmiku przy jedzeniu malutkich larw.
Obrazek

A jednak... szczególnie w warunkach kiedy różnica wielkości pomiędzy okoniem, a jego ofiarą nie jest aż tak rażąco wielka. Okoń, nawet w akwarium - żeby coś zjeść musi się wysilić. Musi dogonić lub upolować swoją ofiarę. Kiedy okazuje się, że nie jest to takie proste, zaczyna stosować swoje taktyczne sztuczki.

Jedną z nich jest sukcesywne przyzwyczajanie ofiar do swojego widoku i bliskiej obecności. Wielokrotnie dziwiłem się, że okonie po wpuszczeniu rybek na pokarm nie rzucają się na swoje ofiary, a wręcz przeciwnie. Bardzo delikatnie, powoli pływały z grupką np.: neonków czy gupików, tak - jakby były ich najlepszymi kumplami. Z czasem małe rybki przestawały się bać większych i moim zdaniem groźnie wyglądających okoni i i zaczynały radośnie pływać wspólnie z nimi. Oczywiście finał tej sielanki można było przewidzieć. Przychodził ten jeden moment i wszystkie okonie rzucały się na swoje ofiary, z którymi jeszcze przed chwilą utrzymywały można by rzec przyjacielskie stosunki. Niestety nigdy nie udało mi się nagrać momentu ataku, bo momenty te następowały bardzo nieregularnie, zawsze znienacka, nagle i błyskawicznie oraz trwały niezmiernie krótko.

Na fotce – Akwarium z okoniami – przy powierzchni gupiki, już wiemy dlaczego jeszcze żyją. ;)
Obrazek

Inną natomiast zagrywką taktyczną okoni było testowanie prędkości ryb w małej ławicy, lub w grupce swoich ofiar. Owo testowanie polegało na ponawianych próbach wpływania w grupkę swoich ofiar z większą szybkością, ale jeszcze nie z maksymalną. Okonie poganiały swoje ofiary z prędkościami, którymi raczej nie da się dogonić i upolować rybki. Okazuje się jednak, ze takie zachowania mają sens i są dość skuteczne, ponieważ kiedy w grupce potencjalnych ofiar trafiała się rybka słaba, chora, ułomna lub z jakiś innych powodów wolniejsza - była wybierana do późniejszego ataku jako pierwsza. A Jak tu sprawdzić w takiej grupie, która najwolniej pływa? Trzeba pogonić i się rozejrzeć – co też okonie często czyniły.

Na filmiku – okoń testuje prędkość swoich ofiar.
Obrazek

Na filmiku – okoń testuje prędkość swoich ofiar - ciąg dalszy.
Obrazek

Oczywiście okonie to mistrzowie w „nicnierobieniu” i oszczędzaniu energii i (chociaż akurat na tych dwóch ostatnich filmikach tego nie widać) ciekawostką jest to, że w tym czasie testowania - reszta okoni taktycznie i zwyczajowo leżała na dnie akwarium. Można by pomyśleć, że grupka okoni wysłała tylko jednego swojego reprezentanta do „tej roboty”, bo po co mają się uganiać wszyscy skoro może tylko jeden? Nasuwa się teoria, że reszta okoni bacznie obserwuje efekty „prac testowych”. Muszę przyznać, że coś w tej teorii jest, bo kiedy po takich fazach testowych następował czas prawdziwych ataków, to z miejsca do ataku ruszały wszystkie okonie i każdy z nich bez wahania startował do precyzyjnie obranej już ofiary. Czy taka ofiara została wybrana na skutek wcześniejszych obserwacji testów, czy też wybór następuje spontanicznie w ostatniej chwili? Tego jednoznacznie nie potrafię stwierdzić, ale... Podczas takiego zbiorowego zsynchronizowanego ataku, okoń nie zwraca uwagi na inne rybki, które na przykład akurat znajdują się bliżej i teoretycznie łatwiej byłoby je dogonić. „Strzela” tylko do tej, którą sobie wcześniej upatrzył. Jak nie trafi lub nie dogoni, to zazwyczaj zatacza małe koło i ponawia atak. Często, dopiero po drugim nieudanym ataku zwraca uwagę na inne potencjalne ofiary, które są w pobliżu i wtedy z irytacją atakuje we wszystko co się rusza i jest najbliżej.

Na fotce – Okoń „przyjaciel” płotek. ;)
Obrazek

Wiadomo, że opisane tu sposoby ataku nie są jedyne. Kiedy długofalowo przyzwyczajało się ofiary do swojej obecności, a większość polowań prowadziło się w nocy, żeby nie zrazić do siebie swoich ofiar, to na koniec można po prostu spokojnie podpłynąć bardzo blisko ofiary i znienacka łyknąć zbytnio się nie męcząc gonitwami ;)

Na filmiku – okoń udaje, że nie interesuje się małym danio, spokojnie podpływa bardzo blisko i łyka znienacka, wydatkując praktycznie minimalną ilość energii.
Obrazek

I już ostatni przykład w tym odcinku eseju. Czytałem wiele fachowych lektur, które rozpisywały się, jak to okonie - w odróżnieniu do na przykład szczupaków - nie polują z ukrycia, tylko raczej uganiają się za swoimi ofiarami w toni wodnej. No to mamy filmik, w którym okoń w czasie nieudanego ataku w pierzchającą przy powierzchni wody grupkę Danio, dostrzega w prawym końcu akwarium ukryte pośród roślinności dwa neonki. Zatacza więc na spokojnie koło i wykorzystuje słup pęcherzyków powietrza jako zasłonę umożliwiającą przyczajenie się w niedużej odległości od ofiar. Po chwili stwierdzając, że udało mu się nie spłoszyć neonków, wypływa z za słupa pęcherzyków powietrza i powoli podpływa jak najbliżej do roślin z neonkami. Pierwszy atak trochę nieudany, ale okoń wie, ze za roślinami jest szyba i nie decyduje się w takiej sytuacji na maksymalną prędkość ataku. Ale poprawka już okazała się skuteczna ;)

Na filmiku – okoń wykorzystuje słup pęcherzyków powietrza jako zasłonę przed atakiem neonka .
Obrazek

Kończąc ten odcinek artykułu ślę zapewnienie, że praktycznie we wszystkich następnych odcinkach - choć ich tytuły mogą być pozornie mylące - to problematyka taktyk polowań okoni będzie kontynuowana i będzie się przewijała priorytetowo. Przez moje akwarium przewinęło się kilka innych gatunków ryb i zwierząt, większość z nich opiszę pod kątem, jak się zachowywały wobec okoni i jak się zachowywały okonie wobec nich. Pierwsza wzmianka o poszczególnych epizodach gatunkowych w akwarium pojawi się już w następnym odcinku.

Na fotce – Kiedy ślimak świderek poruszył kamyczkiem na dnie, okoń podpłynął i dość długo bacznie obserwował dno . ;)
Obrazek


Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 4 – „Okonie żarłoki – instynkt czy bulimia...”

fiebik
Iława
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Post autor: fiebik »

'
Część 4 – „Okonie żarłoki – instynkt czy bulimia...”
Dzisiejszy odcinek eseju dotyczący zachowań okoni może niektórym wydawać się dość drastyczny. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że takimi stworzyła te ryby natura i te zachowania drapieżników można zaobserwować zarówno w akwarium jak i w środowisku naturalnym. Z tym, że w akwarium troszkę łatwiej obserwuje się ryby ;)

W wielu pozycjach literatury fachowej czytałem o dość powolnych przyrostach okoni. Prawdopodobnie tak właśnie jest. Ale w akwarium stosunkowo ciepła woda, brak możliwości wędrowania, łatwość w zdobywaniu pokarmu i dostatek pokarmu w połączeniu z atomową przemianą materii okoni powodują, że okonie rosną dość szybko, a nawet bardzo szybko. W sprzyjających warunkach akwariowych zarejestrowałem średnie tempo przyrostu do około 1,20 cm miesięcznie. Dla akwarysty jest to okupione potrzebą dostarczania bardzo dużych ilości pokarmu. Z czasem bardzo męczące stają się też koszty pokarmu. Oczywiście część robactwa latem można próbować pozyskiwać samemu w miarę tanio, ale zimą... . W dodatku kiedy okazało się, że moje okonie są „roślinożerne” zostałem zmuszony do regularnych dostaw wszelkiego rodzaju żywych rybek. Z czasem kupowanie nawet w cenach hurtowych rybek akwariowych – jakby nie było mikrych pod względem mięsności - z przeznaczeniem na pokarm, zaczęło przekraczać moje skromne możliwości finansowe. Okonie rosły i rósł ich apetyt. Doszło do tego, że praktycznie każda dostawa rybek, która miałem nadzieję że wystarczy choć na tydzień, była pożerana w kilkanaście sekund.

Na filmiku – Wpuszczone gupiki znikają momentalnie.
Obrazek

Na podstawie powyższego filmiku można też zaobserwować jak doskonale okonie wyczuwają swoje ofiary linią boczną. W zamieszaniu jeden z gupików skrył się za dużym korzeniem znajdującym się na środku akwarium i jeden w zaroślach po prawej stronie. Kiedy na lewej części akwarium ostatni gupik został zjedzony z powierzchni wody, w 34 sekundzie widzimy jak okonie zgodnie zaczynają przemieszczać się w prawą stronę. To nie jest przypadkowy ruch jednego okonia, tylko zsynchronizowany ruch wszystkich okoni, które doskonale wyczuwają linią boczną gupika przemieszczającego się w ukryciu za korzeniem. W 39 sekundzie, kiedy gupik pojawia się w zasięgu wzroku okoni następuje atak, którego już filmik nie zdążył zarejestrować. Niestety mój aparat ma ograniczenia czasowe długości filmików.

Wracając do tematu żarłoczności okoni. Okonie coraz częściej bywały głodne. Zdawałem sobie sprawę, że muszę zmienić skalę pokarmową, ale zimą nie było to łatwe. Na szczęście z pomocą przyszli koledzy z Koła Grodzkiego PZW w Jeleniej Górze. Za bezpośrednią inicjatywą i pomocą zostały zakupione żywe rybki – żywiec, który został zakupiony przez mojego serdecznego przyjaciela w pewnym jeleniogórskim sklepie wędkarskim. Właściciel sklepu osobiście z najwyższą starannością wyselekcjonował rybki oraz profesjonalnie zapakował i przygotował do transportu prawie na drugi koniec Polski do Iławy. Rybki przetransportował kolega, który swego czasu okresowo odwiedzał Iławę samochodem w celach zawodowych. I tym oto sposobem pojawiły się u mnie rybki (przede wszystkim słonecznica i płotki), które miały mi pozwolić troszkę odetchnąć z wyżywieniem okoni.

Na fotce – Pierwszy transport rybek nareszcie w domu.
Obrazek

Na fotce – Pierwszy transport rybek w trakcie aklimatyzacji przed wpuszczeniem do akwarium.
Obrazek

Kiedy wreszcie pierwszy transport żywca był już zaaklimatyzowany i gotowy do wpuszczenia w akwarium, mnie nurtowały pytania i wątpliwości. Czy to jednak nie za wcześnie... czy rybki nie są za duże dla okoni... czy okonie jeśli w ogóle zaatakują to zdołają dogonić i upolować - jakby nie było - szybkie i zwinne płotki i słonecznice... kiedy okonie zaczną skutecznie polować, to na jak długo wystarczy taki transport... i w końcu, czy wystarczy tlenu w akwarium w obliczu tak nagłego przerybienia...

Mocno zaciekawiony wpuściłem w końcu żywiec do akwarium. Podczas wpuszczania rybek, w zbiorniku nastąpiło totalne zamieszanie, a okonie spłoszone pochowały się pod korzeniami i wśród roślinności. Intensywnie obserwowałem okonie, ale one jak zahipnotyzowane, leżały na dnie. Przez pierwsze godziny praktycznie nic ciekawego się nie działo. Żywiec wesoło baraszkował po całym akwarium, a okonie jakby się bały swojego jedzenia, ani drgnęły ze swoich stanowisk ukrycia. Kiedy późnym wieczorem chciałem już zrezygnowany położyć się spać – w akwarium coś drgnęło. Pierwszy okonek znienacka strzelił w ławicę żywca. Uczynił to błyskawicznie, precyzyjnie – rzekłbym wspaniale. Zaatakował płotkę niewiele mniejszą od siebie. Chwycił ją do pyska od strony ogona i zaczął wyczyniać istny taniec gwałtownie szarpiąc całym ciałem z taką siłą, jakby chciał złamać wystającej w trzech czwartych z pyska płotce kręgosłup. W końcu okoń wykonując gwałtownie precyzyjny ruch korpusem ciała wypluł z pyska upolowaną przed chwilą płotkę, ale zrobił to w taki sposób aby wprawić wypluwaną płotkę w ruch obrotowy. Okoń sam kierując się w przeciwnym kierunku do obracającej się płotki sprawnie pochwycił (zassał) ponownie oszołomioną płotkę, tym razem już w odpowiedni sposób - głową płotki w kierunku pyska okonia. Oczywiście tak jak wspomniałem zaatakowana płotka była niewiele mniejsza od atakującego okonia i nie zmieściła się w całości w żołądku. Okoń pływał z wystającym ogonem swojej ofiary tak długo aż udało mu się w końcu połknąć ją w całości. Taki proceder obserwowałem potem wielokrotnie, czas połykania wynosił od kilku do kilkunastu godzin.

Na fotce – Zbyt duża upolowana płotka nie zmieściła się okoniowi do żołądka .
Obrazek

Na fotce – Zbyt duża upolowana płotka – okoniowi to wcale nie przeszkadza .
Obrazek

Na fotce – Zbyt duża upolowana płotka będzie trawiona i sukcesywnie połykana coraz głębiej w czasie do kilkunastu godzin .
Obrazek

Na fotce – Zbyt duża upolowana płotka - po kilku godzinach z pyska okonia wystaje już tylko końcówka płetwy ogonowej ofiary.
Obrazek

Po pierwszym jakże spektakularnym ataku okonia na dość dużą płotkę, reszta okoni także ruszyła nagle do akcji. W jednym momencie nastąpił dosłownie szał żerowania. Okonie zaczęły atakować bez opamiętania. Wprawiły mnie w osłupienie, kiedy po upolowaniu swoich ofiar, nie zaprzestały ataków. Sprawnie i z całą zawziętością kontynuowały swoje ataki. Po chwili z ich pysków wystawały już nie tylko pojedyncze ogony ofiar, ale nawet podwójne.

Na fotce – za korzeniem możemy dostrzec dwa ogony wystające z pyska okonia.
Obrazek

Na fotce – dwa ogony ofiar wystające okoniowi z pyska - okoń w ukryciu za korzeniem będzie je połykał przez kilka godzin.
Obrazek

Fotki nienajlepszej jakości, ale robione spontanicznie, w pospiechu. Dodatkowo okonie nie lubią być fotografowane. W podlinkowanych powiększeniach można jednak wypatrzeć ogony ofiar okoni.
Widziałem w akwarium rekordzistów nawet z trzema ogonami wystającymi z pyska, niestety nie udało mi się tego sfotografować. Okonie zazwyczaj decydują się na wielokrotne ataki, kiedy mają do dyspozycji mniejsze ofiary i nie muszą ich obracać głową do przodu po upolowaniu.
Czasami potrafią przeleżeć na dnie w bezruchu nawet cały tydzień, ale kiedy przychodzi ich pora, rzucają się na swoje ofiary z całą determinacją i obżerają się bez opamiętania.
Na zakończenie tej części artykułu pragnę złożyć serdeczne podziękowania wszystkim osobom, które osobiście i z dużym zaangażowaniem przyczyniły się do organizacji pierwszej akcji dokarmiania moich „roślinożernych” okoni. ;)

Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 5 – „Cierpliwość okonia i granice jego zmysłu rejestracji ruchu”

fiebik
Iława
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Post autor: fiebik »

Ten materiał też jest już gdzieś u nas na forum, ale po uzgodnieniu z Administracją, powtarzam go tu w lekko przeredagowanej postaci, gdyż jest częścią składową całego eseju.

Część 5 – „Cierpliwość okonia i granice jego zmysłu rejestracji ruchu”

W dzisiejszym odcinku zaobserwujemy zgoła odmienne zachowania okonia od tych, które na co dzień obserwujemy z naszymi wędkami. Wiemy doskonale, że okonie swoimi najróżniejszymi zmysłami chętnie reagują na zarejestrowany ruch. Nasuwa więc się pytanie – gdzie jest granica możliwości rejestracji ruchu przez okonie? Okazuje się, że w naszych wodach żyją stworzenia, które to już dawno sprawdziły.

Wśród mieszkańców mojego akwarium miały też swój epizod życiowy (ponad dwa lata) małże, a dokładnie był to gatunek: Szczeżuja spłaszczona - Pseudanodonta complanata. Gatunek ten jest dość rzadki i stwierdzono jego powolne zanikanie. W związku z tym, pewien instytut naukowy czyni usilne starania i podejmuje próby rozmnażania tego gatunku w niewoli w celu późniejszej reintrodukcji na terenach, na których małże te występowały. Z powodu specyficznej charakterystyki trybu życia i rozmnażania się tych mięczaków zadanie jest bardzo trudne.
Mocno upraszczając:
Wiosną (około kwietnia) samica składa w swoich workach skrzelowych jaja.
Wczesną jesienią (wrzesień - październik) kończą dojrzewanie larwy (glochidia), larwy te zimują nie opuszczając muszli "matki" aż do wiosny następnego roku (marzec kwiecień). I właśnie wiosną następnego roku larwy opuszczają masowo muszlę, ale żeby przeżyć muszą w ciągu maksymalnie kilku dni znaleźć żywiciela i zdołać się do niego przyczepić (w przeciwnym razie giną). Przyczepione do żywiciela przechodzą przeobrażenie do postaci dorosłego małża (choć jeszcze malutkiego - zaczątek muszelki ma około 150 mikronów średnicy).

W tym momencie okazuje się, że jednym z najlepszych żywicieli pozwalającym larwom tych małży przeobrazić się jest przede wszystkim okoń. Larwy, choć pasożytują na swoim żywicielu, nie robią im większej krzywdy, nie żywią się ani krwią, ani łuską ryb. Korzystają jedynie ze śluzu ryby, którego ryba jest wstanie wyprodukować w odpowiednio większej ilości, oraz korzystają ze względnie bezpiecznego transportu na ciele ryby, co zapewnia im powiększenie zdolności rozmieszczania się w zbiorniku wodnym.

Mając na uwadze powyższe - zostałem poproszony o eksperymentalne zaaklimatyzowanie parki małży otrzymanych z wydziału instytutu (nie pytajcie jak oni rozpoznali ich płeć ) w celu podjęcia próby ich wylęgu i co najtrudniejsze - dzięki moim okoniom próby doprowadzenia do przeobrażenia larw. Oczywiście zgodziłem się z ogromną ochotą i zapałem, choć wiązało się to z wieloma kłopotami - począwszy od konieczności mojej gruntownej edukacji o tym gatunku, skończywszy na kwestiach, żywienia, utrzymania jeszcze bardziej restrykcyjnych parametrów ilości tlenu w wodzie itd, itd....

Za powodzeniem przedsięwzięcia przemawiało kilka zbiegów okoliczności:
- okonie zaaklimatyzowane z jeziora pod Iławą;
- część roślinności zaaklimatyzowana z jeziora pod Iławą;
- woda w wodociągach iławskich choć ujęta z innego źródła i "uzdatniona" posiada masę parametrów podobnych do parametrów wody z jezior pod Iławą.
- małże są pozyskane z jeziora pod Iławą.

No tak, ale nie będę Was już dalej zanudzał niuansami naukowymi. Chcę wam raczej przedstawić ciekawostkę. Po otrzymaniu małży i po długawej, i nudnawej procedurze ich aklimatyzacji, podczas umieszczania ich w akwarium chciałem je początkowo wkopać w podłoże, ale dostałem wyraźne polecenie, żeby luźno położyć je na dnie, więc pomyślałem sobie przerażony: przecież jak tylko taki małż wystawi "nogę" z muszli żeby chociażby "wstać", to okonie widząc i czując "mięsko" rozszarpią takiego małża na kawałki.

Ale okazuje się, że małże mają opracowany sposób na przetrwanie w obecności okoni. Popatrzmy na serię fotek. Na początku po włożeniu małży przez ponad godzinę właściwie nic się nie działo, ale w końcu małż prawdopodobnie wewnątrz muszli wykonał jakiś ruch, który usłyszał okoń, który nagle żywo się tym zainteresował. Okoń podpłynął do małża i praktycznie znieruchomiał - wyraźnie cierpliwie czekał. Trwało to około 10 minut:

Na fotkach – godzina 13:19.
Obrazek

Obrazek

Następnie w ciągu dwóch minut małż baaardzo powoli wystawia kawałeczek nogi. Robi to tak wolno, że osłupiały okoń mimo, ze widzi "mięsko" nie atakuje, bo ani jego linia boczna, ani jego wzrok nie rejestrują ruchu na tyle gwałtownego, który mógłby sprowokować jego atak.

Na fotkach – godzina 13:20.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na fotce – godzina 13:21.
Obrazek

No przecież tej nogi nie da się nie zauważyć, piękna, biała, mięciutka i zapewne smaczna ;) . Okoń jak zahipnotyzowany: już tyle czasu tkwi w bezruchu, gapi się, ale nie atakuje.

Na fotkach – godzina 13:24.
Obrazek

Obrazek

Noga mięczaka jest już skierowana w dół i z wielkim wysiłkiem toruje sobie miejsce wgłąb podłoża. Mistrzostwem całej operacji jest fakt, że przy okazji nawet żaden kamyczek nie wykona najmniejszego gwałtowniejszego ruchu:

Na fotce – godzina 13:39.
Obrazek

Pierwszy mikro ruch muszlą z pozycji leżącej w kierunku pionu, to taka przymiarka, czy już noga ma odpowiednie zaparcie w dnie i czy jest gotowa do decydującego manewru. Swoją drogą, musieliśmy wyglądać dość komicznie: okoń mocno zdezorientowany, już tyle czasu gapi się na małża, a ja z przyklejonym nosem do szyby już tyle czasu gapię się na tą niecodzienną "parkę" stworzeń :) .

Na fotkach – godzina 13:42.
Obrazek

Obrazek

Małż w końcu wykonuje gwałtowny manewr: nagle podrywa muszę jednym szybkim ruchem do pozycji pionowej. Okoń w tym momencie dostaje bodziec zarówno wzrokowy jak i zapewne poprzez linię boczną i wykonuje atak, to był w mojej obserwacji natychmiastowy strzał. Niestety dla okonia - nie zdążył i nie trafił w nogę, jego strzał "nadział" się na twardą muszlę... Po tym nieudanym ataku, okoń natychmiast traci zainteresowanie i odpływa, tak jakby wiedział, że już po wszystkim, że już mięczak jest poza jego zasięgiem.
Byłem na siebie zły, że i moją czujność mięczak uśpił i oczywiście zdarzenie zaszło tak błyskawicznie, że nie zdążyłem go sfotografować w odpowiednim momencie.

Na fotkach – godzina 13:53 tuż po zaatakowanym podnoszeniem muszli do pionu.
Obrazek

Obrazek

Po dłuższym odpoczynku jeszcze jeden mocny ruch muszlą wciągający ją głębiej w podłoże, i gotowe. ;) Ten ruch był dość wyraźny, jednak nie wzbudził już najmniejszego zainteresowania okonia. Wszystko wskazuje na to, że okonie doskonale rozpoznają i rozróżniają ruch dający szansę na jedzonko od ruchu w wodzie, którym nie warto się zajmować.

Na fotce – godzina 17,30.
Obrazek

Taktyka "wstawania" wśród okoni drugiego mięczaka była identyczna. Oczywiście identycznie okazała się skuteczna. Okonie pilnowały małża jak zahipnotyzowane. Powolność ruchów mięczaka dezorientowała ryby bardzo skutecznie

Na fotce – drugi małż już bezpieczny wśród nadal osłupiałych pilnujących okoni.
Obrazek

Okonie raczej nie rozkopują podłoża w celu żerowania. Nie są też w stanie pokonać twardych wielkich muszli małży. Może to właśnie też i dlatego te małże tak chętnie żyją w zbiornikach, między innymi wśród okoni. Dla nas ciekawa jest kwestia zmysłów, jakimi okonie kierowały się tak długo i cierpliwie „pilnując” małże. Okonie słyszały ruchy małża w muszli, wyczuwały zapach jedzenia, ale nie uderzyły w odkrytą nogę małża, bo noga poruszała się zbyt wolno. Z drugiej zaś strony w momencie nagłego ruchu muszlą – ze strony okoni następował atak - ale tyko jeden. Skoro pierwszy atak okazywał się nieudany, atakowany obiekt okazywał się twardy i niejadalny - następne nawet gwałtowne ruchy muszli małża już nie były w stanie sprowokować ponownego ataku okonia.
Wnioski - każdy wytrawny wędkarz jak i akwarysta wyciągnie już sobie sam ;)

Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 6 – „Okonie, raki i inni współlokatorzy – wojenka podjazdowa”

fiebik
Iława
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
fiebik
Akwarysta
Posty: 1032
Rejestracja: 25 paź 2009 21:11
Lokalizacja: iława

Post autor: fiebik »

Po przerwie wznawiam temat i na zbliżającą się nieuchronnie zimę planuję napisać jeszcze kilka kolejnych części eseju. Obecną część miałem już praktycznie napisaną, pozostało tylko dobrać i przygotować fotki oraz powybierać filmiki. Jest trochę długa, ale już nie chciało mi się jej sztucznie dzielić. Następne części będą krótsze, przez co może trochę mniej nudne? ;)

Część 6 – „Okonie, raki i inni współlokatorzy – wojenka podjazdowa”

Kiedy spróbowałem poszukać konkretnej definicji pojęcia - instynkt, okazało się, że nawet nauka definiuje to pojęcie na różne sposoby. Generalnie jednak można by spróbować określić instynkt jako ciąg zachowań, które są wykonywane bez udziału świadomego umysłu i zachowania te nie są efektem myśli, rozumu. Chyba każdy z nas zgodzi się też, że ryby – w tym też okonie - kierują się właśnie instynktem. Ale odważę się postawić teorię, że u różnych zwierząt instynkty mają różne stopnie rozwoju i zaawansowania.

Można by też zapytać - gdzie jest granica pomiędzy działaniem instynktownym, a już nie tylko instynktownym? Czy zdolność do uczenia się ryby może być tylko instynktowna? A czy „humorki”, „niesnaski” i w końcu „sportowa” złośliwość wobec innych gatunków to też tylko instynkt? Na każdą fazę życia - począwszy od fazy larwalnej aż po stare, dorosłe osobniki, ryby wykształciły bardzo różnorodne metody pozwalające na przetrwanie. Posiadają również spore zdolności przystosowawcze. Oraz szeroko pojęty właśnie instynkt, który w oparciu między innymi o zmysły, kieruje praktycznie całym życiem ryby.

Na fotce – Okoń, czyż to nie jest inteligentne spojrzenie? ;)
Obrazek

W naszym podwodnym świecie ryb, zasady życia wydają się być dość proste. Malutkie ryby jedzą malutkie stworzonka – plankton. Większe ryby jedzą większe stworzonka – wszelkiego rodzaju robactwo i larwy tegoż robactwa, larwy ryb, ikrę, mięczaki, skorupiaki, kijanki itd. Itd. Część ryb też uzupełnia swoje menu bezpośrednio pokarmem pochodzenia roślinnego. W końcu drapieżniki, które po osiągnięciu odpowiedniej wielkości zaczynają żywić się teoretycznie, przede wszystkim innymi rybami, ale praktycznie próbują polować na wszystkie stworzenia, które zmieszczą się im do pyska. Tak też jest i z moimi okoniami. Problem jednak w tym, że okonie często miewają tak zwane „humorki” jeśli chodzi o pobieranie pokarmu. Chyba nie ma takiego wędkarza, który by nie spotkał się z tym problemem ;)

W warunkach akwarium - bywa to dla mnie kłopotliwe i irytujące. Przykładowo przynoszę okoniom piękne rosówki, wrzucam kilka sztuk do akwarium, a tu jak na złość okonie mają właśnie „focha”. Patrzą na ruszające się rosówki z zaciekawieniem, ale zupełnie nie traktują ich jak jedzenia. No i kłopot gotowy. Trzeba wyławiać robale z akwarium, bo jak zdążą się schować w podłoże i tam się uduszą, to rozkładając się mocno podtruwają wodę. Na poniższym filmiku wrzucona rosówka nie wzbudza w ogóle zainteresowania. Kiedy zaczyna się ruszać pod koniec filmiku, jeden z okoni wychodzi spod korzenia zaciekawiony ruchem, ale nie atakuje.

Na filmiku – wrzucona rosówka do akwarium nie wzbudza większego zainteresowania ryb – wędkarzu: dziś idź na grzyby...
Obrazek

Oczywiście karmienie okoni rosówkami nie zawsze kończyło się tak źle, ale niestety wszystko zależało nie tylko od ich głodu, ale też i od aktualnie panującego „humorku” ryb. Wytrawni wędkarze wiedzą i przypisują tym „humorkom” wiele różnych przyczyn atmosferycznych czy też nawet astronomicznych (ruchy ciśnienia atmosferycznego, kierunek wiatru, faza księżyca itd., itd.). I coś w tym jest. Mi tak naprawdę nie udało się tych przyczyn jednoznacznie potwierdzić czy też powtarzalnie usystematyzować. Ale faktem jest, że do dzisiaj wielu znajomych wędkarzy, przed wyruszeniem na ryby (w promieniu do około 20km od mojego domu z akwarium) dzwoni do mnie, żebym spojrzał do akwarium, jak tam się rybki zachowują i czy warto wyruszać aktualnie z wędką nad wodę. Praktycznie zawsze się sprawdza i zróżnicowanie wyników wędkarskich jest zawsze wprost proporcjonalne do aktualnego „humorku” ryb panującego w danym czasie w akwarium.

Na filmiku – wrzucane rosówki, tym razem trochę wzbudzają zainteresowanie ryb – jeszcze bez szału, ale to już coś – wędkarzu dziś możesz spróbować swoich sił z wędką nad wodą...
Obrazek

Z takiej oto przyczyny rozpocząłem rozmyślania i poszukiwania zwierząt do mojego akwarium, które mogłyby pełnić rolę tak zwanych porządkowych, skutecznie sprzątających w akwarium nie zjedzony przez ryby pokarm - najczęściej „mięsny”. Abym nie musiał wyławiać z akwarium rosówek i innego robactwa, którego akurat w danym czasie ryby nie zechciały zjeść. Idealnie pasującymi do tej funkcji okazały się raki. Niestety w owym czasie nie mogłem pozyskać żadnego z naszych rodzimych i chronionych gatunków raka drogą legalną z hodowli – akurat to nie był sezon sprzedażowy. Nie chciałem też czekać ponad pół roku na rozpoczęcie sezonu, więc podjąłem decyzję, że wybiorę coś z raków normalnie dostępnych w sklepach akwarystycznych. Po krótkim intensywnym samo szkoleniu o rakach trzymanych w akwariach wybrałem raka pochodzącego z Ameryki – Rak luizjański Procambarus clarkii. W wyborze już samego koloru raków, nie bez znaczenia był też głos mojej żony ;)
Zamówiłem raki w sklepie akwarystycznym i już po kilku dniach, po dnie akwarium dumnie maszerowały śliczne - moim zdaniem - Raki luizjańskie.

Na fotkach – Rak luizjański.
Obrazek

Obrazek

Kiedy byłem już pewien, że raki na dobre zaaklimatyzowały się w akwarium przystąpiłem natychmiast do przeprowadzenia testu, czy cały ten pomysł z funkcją powierzoną rakom sprawdzi się, czy też okaże się niewypałem...
Na szczęście raki w tej materii nie zawiodły, szybko rozpoznały co jest jadalne i kiedy tylko coś nadającego się do jedzenie znalazło się na dnie i nie zostało zjedzone przez ryby – raki dzielnie i wytrwale wyjadały.

Na filmiku – kiedy okonie są mocno zajęte „leżingiem” - rak dumnie dzierży w szczypcach rosówkę...
Obrazek

W akwarium pływały wtedy jeszcze oprócz okoni płotki i liny, ryby nie pożarte przez okonie z powodu swoich rozmiarów. Przy wpuszczaniu raków zastanawiałem się, jak przede wszystkim okonie zareagują na nowych współlokatorów. Okazało się, że okonie początkowo całkowicie ignorowały obecność raków, które dzięki swoim pancerzom i rozmiarom były praktycznie dla okoni niejadalne. Jednak z czasem ta z pozoru przyjacielsko obojętna relacja zaczynała ulegać zmianom.

Raki na początku rozpoczęły kopać sobie jamy pod korzeniami i budować wręcz fortyfikacje. Zaś szczególnie nocą zaczęły kombinować, jak tu upolować sobie rybę, a wyglądało to tak:
kiedy ryby nocą odpoczywają, są mało aktywne, "śpią", raki podkradają się do ryby i starają się szczypcami uczepić za płetwę (najczęściej ogonową). Inny sposób raków, to wchodzenie na rośliny lub korzenie nad odpoczywającą rybę i opadanie na rybę z góry aby pochwycić ją szczypcami.
Pochwycona ryba na początku wpada w panikę i próbuje się wyszarpnąć, ale uścisk szczypiec raka okazuje się zazwyczaj baaaardzo silny. Na szczęście ryby miały opracowane instynktowne ciekawe i gatunkowo indywidualne sposoby na pozbycie się uczepionego szczypcami agresora.

Na fotce – polujący, gotowy do skoku rak czeka na rybę przepływającą pod korzeniem...
Obrazek

Oto jak ryby broniły się przed atakami raków.
Liny - to bardzo silne ryby, kiedy kilka zwykłych szarpnięć z rakiem przyczepionym u ogona nie poskutkowało, rozpoczynają ze znaczną siłą "szorować" po kamienistym dnie przez całą długość akwarium, sprytnie układając się tak, aby rak cały czas "orał" dno. zazwyczaj jedno przeciągnięcie po całej długości akwarium wystarczało. Przy kolejnych próbach ataku raka na lina, już wystarczało samo rozpoczęcie "rajdu" po dnie i raki luzowały uścisk szczypiec puszczając się.

Płotki - ciągną z uczepionym rakiem maksymalnie pionowo w górę do powierzchni wody, następnie "lotem koszącym" rozpędzają się w dół, w kierunku dna. Tuż przed dnem wykonują zwrot ciała w taki sposób aby uderzyć rakiem o dno chroniąc jednocześnie przed uderzeniem swoją głowę. Zazwyczaj uderzenie w dno było tak silne, że rak zwalniał uścisk szczypiec. Czasem płotka musiała manewr powtórzyć. Po kilku takich akcjach, raki puszczają rybę już w momencie, kiedy ryba zaczyna zbliżać się do powierzchni wody czyli jeszcze przed pionowym „nurkowaniem” i uderzeniem o dno.

Na fotce – Płotki, ta niżej ze śladami na ciele po walce a rakiem.
Obrazek

No i wreszcie okonie - generalnie raki dużo rzadziej polowały na okonie, a czasami nawet unikały okoni jak ognia. Nocny atak raka na okonia udało mi się zaobserwować tylko kilka razy. Pochwycony szczypcami za ogon okoń natychmiast wygiął swoje ciało tak aby zdołać uchwycić lub zassać raka pyskiem, a kiedy już mu się to udało..... rak uszedł z życiem, ale miał poważne kłopoty pomimo mocnych szczypiec i twardego pancerza.

Na fotce – Okoń mocno wygięty aby chwycić pyskiem raka trzymającego rybę za ogon - sama postać okonia na fotce jest trochę rozmazana, bo okoń był akurat w intensywnym ruchu.
Obrazek

Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień nocami musiały jednak odbywać się wojny raków z okoniami, co było widać zarówno po śladach walk na ciele okoni jak i po coraz większych stratach w długości odnóży i wąsów raków. Co raz częściej dawały się zauważyć przejawy złośliwości a nawet, tak jakby całych akcji wykonywanych przez okonie przeciwko rakom. W końcu doszło do tego, że okonie nie przepuszczały praktycznie żadnej okazji aby w różnoraki sposób dokuczyć rakom, lub je zaatakować, wcale nie w celu pożarcia - przecież „niejadalnych” opancerzonych i uzbrojonych raków.
Jako przykład i jeden z dowodów tego co tu opisuje zaprezentuję i pokrótce skomentuję filmik.

Na filmiku – okonie dokuczają rakowi jak tylko się da...
Obrazek

Sytuacja na filmiku:
Spadają sobie w wodzie wrzucone na pokarm larwy wodzienia. Wszystkie ryby podniecone akcją jedzenia, wyłapują sobie "robaczki" . Raki także wykazują zainteresowanie jedzonkiem, tylko mają problem, że na dno nic już nie dolatuje, więc kombinują jak tu dostać się na wyższe partie akwarium.
Na filmiku mamy tu osobnika, któremu się to udało, rak jest już na roślinie wyżej, ale ma jeszcze jeden problem - jak tu chwycić choć jednego robaczka balansując jednocześnie na liściu.

Teraz przyjrzyjcie się dokładnie w piętnastej sekundzie filmiku: okoń podpływa od dołu do raka balansującego na liściu, chwyta pyskiem za prawe szczypce i wykonuje delikatne szarpnięcie. Akcja jest bardzo szybka i krótka. Rak jednak nie traci równowagi i nie spada z liścia. Nasuwa mi się pytanie o cel takiego zachowania okonia? Nie jest to atak na raka, żeby go zjeść (wierzcie mi, taki atak głodnego okonia wygląda zupełnie inaczej). Według mnie, to typowe zachowanie złośliwości i antypatii okonia wobec raka. Popatrzmy dalej na filmik: ponieważ "akcyjka" okoniowi się nie powiodła, zaczyna czekać na kolejną okazję...

Teraz przyjrzyjcie się dokładnie w dwudziestej dziewiątej sekundzie filmiku: rakowi na liściu nie udało się chwycić ani jednej larwy, więc decyduje się na manewr skoku, czyli zeskakuje z liścia licząc, że w czasie opadania na dno uda mu się po drodze pochwycić jakąś larwę. To typowe zachowanie tych raków, które często obserwuję w akwarium. Ale w tym przypadku - taki skok raka, to doskonała okazja dla złośliwego okonia, który natychmiast wykorzystuje sytuację i strzela pyskiem w odkryty w tym momencie "brzuch" raka. Ten strzał okonia nie jest atakiem w celu próby zjedzenia raka. Jak na możliwości tego okonia, ten strzał nie jest też zbyt mocny (takiego okonia stać na o wieeele silniejsze strzały), ale zupełnie wystarczył, żeby biedny rak spadł na "ziemię" w sposób już całkowicie niekontrolowany, no i o upolowaniu sobie larwy tym "lotem" rak może już zapomnieć . W tej akcji widać jeszcze, że tak naprawdę biorą udział dwa okonie. Robią to w typowy sobie bardzo synchroniczny sposób. Ten jednoczesny i przez moment zsynchronizowany ruch dwóch okoni daje diametralne powiększenie szans powodzenia akcji, bo gdyby pierwszy okoń nie trafił, to drugi by poprawił. Takie zsynchronizowane działania okoni obserwowałem wiele razy.

Wyżej przedstawiony i opisany filmik to tylko jeden przykład. Takich i innych podobnych akcji okoni widziałem naprawdę sporo. Niestety dzieją się one nagle, trwają krótko i bardzo ciężko jest akurat uchwycić i udokumentować to aparatem. Przez moje akwarium przewinęło się kilka gatunków raków i praktycznie z wszystkimi rakami było podobnie.

Na fotce – popatrzcie sami, czyż nie jest to zła mina okonia, który z uwagą przygląda się rakowi pręgowatemu ukrytemu zagłębieniu korzenia?
Obrazek

Po wielu obserwacjach właśnie takich zachowań okoni, wraca na myśl teoria o różnym stopniu zaawansowania i rozwoju instynktu. Wraca też pytanie, gdzie jest granica definicji instynkt? Czyż nie nasuwają się nam na myśl cechy jakimi wykazały się okonie, którymi często charakteryzują się też ludzie?

I z tymi retorycznymi pytaniami pozostawię Was drodzy czytelnicy. ;) Jednocześnie gratulując iście akwarystycznej cierpliwości tym, którzy dotrwali do końca tego przydługiego odcinka, dziękuję za uwagę.

Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 7 – „Okonie - ich cechy, zmysły i pomysły...”

fiebik
Iława
Ryby wód krajowych - okonie (esej)
Zapraszam do lektury ;)

"Gdy twoim jedynym narzędziem jest młotek, wszystko zaczyna ci przypominać gwoździe."
Autor: Abraham Maslow
Awatar użytkownika
BARA
Moderator
Moderator
Posty: 15742
Rejestracja: 31 maja 2006 15:36
Lokalizacja: Białystok

Post autor: BARA »

Bardzo ciekawe spostrzeżenia, dziękuję fiebiku za opis!
Pozdrawiam. Barbara

akwaria 128l, 45l i inne, obsada różna, dużo roślin i krewetki. Nie stosuję chemii.

Akwarystyka to odpowiedzialność za żywe i czujące stworzenia, które nie krzyczą.

W najbliższych dniach będę mocno mniej dostępna na forum.
diavolo
Posty: 50
Rejestracja: 23 gru 2015 19:45
Lokalizacja: Mrągowo-Mikołajki

Post autor: diavolo »

Przeczytałem wszystko, bardzo fajny temat i opis.
DelPiotrek
Posty: 239
Rejestracja: 04 paź 2016 9:52
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: DelPiotrek »

Świetna sprawa. Jestem ciekawy czy projekt jest kontynuowany. Fajnie jakbyś dal jakiś update :)
Awatar użytkownika
Peter007
Posty: 346
Rejestracja: 01 paź 2016 18:31
Lokalizacja: Opoczno

Post autor: Peter007 »

Fajny temacik. Kiedyś nawet przez głowę mi przeszło, żeby założyć jakiś baniak z rodzimym biotopem ale odechciało mi się przez ciągłą walkę z temperaturą.
***** ***
ODPOWIEDZ