Pielęgniczki Ramirez Electric Blue - story.
Moderatorzy: krzych_100, BARA, grzesi3k, wojtass9, michelle1992, chemik4
Pielęgniczki Ramirez Electric Blue - story.
Pewnego pięknego dnia, nabywając rybki w rybnym, za namową żony, nabyłem także 1,3 deko pielęgniczek. Okazało się w domu, że to są Ramirezy Electric Blue i pochadzą podobno z hodowli hodowlanej dla draki. Są sztuczne. No, ale może jednak nie...
Przyglądając się ich barwnemu życiu towarzyskiemu, nie można było nie zauważyć, że kozak samczyk mocno dokazuje i daje się we znaki nie tylko swojej samiczce, ale też czasem i innym rybkom.
Zamieszkał na kamieniu i straszył wszystkie przepływające ryby. O tak. Łobuz był z niego maksymalny. Ale do czasu.
(siedzi na kamieniu, tak krzywo z góry na dół)
W wyniku prac inżynieryjnych oraz lokalnych ruchów górotwórczych owy wzmiankowany uprzednio kamień zapadł się pod zmiemię, znikł i przepadł.
Nastał trudny czas dla samiczki. Była nękana coraz natarczywiej.
Zaczęło mnie ogarniać zwątpienie i przerażenie, że nadeszła jej ostatnia godzina. Co zerkałem na akwarium, to truchlałem jak jej nie widziałem. Chudła bidula w oczach i traciła kolor z minuty na minutę.
No i sądny dzień nadszedł.
Tak. Wybiła ta godzina.
Szał samiczki był niebotyczny. Całe akwarium z podziwem przyglądało się kotłowaninie. Miałem szczęśliwy łut. Widziałem tą akcję jak samiec dostał baty. Nie raz. Dostawał baty raz za razem. Normalnie we wszystko, po mordzie, w pletwę, po grzbiecie, jak leciało. Samiczka spuszczała mu manto, po czym pozwalała uciec. Jak już samiec dochodził do siebie, to dopadała go znowu. I tak w kółko...
Następny dzień wstał jak zwykle niespodziewanie. Zaskoczone ryby budziły się jedna po drugiej oglądając pobojowisko.
Cisza jaka panowała w akwarium trwała aż do momentu, gdy ktoś podał jedzenie na stół, a potem zaczęły się pogaduchy, komentaże i paplanina.
Samiec tego dnia nie jadł. Łaził gdzieś po kątach, kolor tracił w oczach. Zmieszany znikał zaraz po tym jak pojawiała się samiczka.
A ona, drobniejsza, wybarwiła się ładnie i puszyła wszystkie płetwy. Taki stan trwa już kilka dni.
Samiec pływa z podkulonymi płetwami, szybciutko schodząc samiczcez drogi
Ot taka historyjka.
(Samiczka to ta malizna napuszona, samiec to ten duży po lewej na górze.
Na scenie występują takzę liczni goście - gloniaste glony - rozsiadłe na loży po prawej na dole i nie tylko, tworząc niezły gąszcz.)
Przyglądając się ich barwnemu życiu towarzyskiemu, nie można było nie zauważyć, że kozak samczyk mocno dokazuje i daje się we znaki nie tylko swojej samiczce, ale też czasem i innym rybkom.
Zamieszkał na kamieniu i straszył wszystkie przepływające ryby. O tak. Łobuz był z niego maksymalny. Ale do czasu.
(siedzi na kamieniu, tak krzywo z góry na dół)
W wyniku prac inżynieryjnych oraz lokalnych ruchów górotwórczych owy wzmiankowany uprzednio kamień zapadł się pod zmiemię, znikł i przepadł.
Nastał trudny czas dla samiczki. Była nękana coraz natarczywiej.
Zaczęło mnie ogarniać zwątpienie i przerażenie, że nadeszła jej ostatnia godzina. Co zerkałem na akwarium, to truchlałem jak jej nie widziałem. Chudła bidula w oczach i traciła kolor z minuty na minutę.
No i sądny dzień nadszedł.
Tak. Wybiła ta godzina.
Szał samiczki był niebotyczny. Całe akwarium z podziwem przyglądało się kotłowaninie. Miałem szczęśliwy łut. Widziałem tą akcję jak samiec dostał baty. Nie raz. Dostawał baty raz za razem. Normalnie we wszystko, po mordzie, w pletwę, po grzbiecie, jak leciało. Samiczka spuszczała mu manto, po czym pozwalała uciec. Jak już samiec dochodził do siebie, to dopadała go znowu. I tak w kółko...
Następny dzień wstał jak zwykle niespodziewanie. Zaskoczone ryby budziły się jedna po drugiej oglądając pobojowisko.
Cisza jaka panowała w akwarium trwała aż do momentu, gdy ktoś podał jedzenie na stół, a potem zaczęły się pogaduchy, komentaże i paplanina.
Samiec tego dnia nie jadł. Łaził gdzieś po kątach, kolor tracił w oczach. Zmieszany znikał zaraz po tym jak pojawiała się samiczka.
A ona, drobniejsza, wybarwiła się ładnie i puszyła wszystkie płetwy. Taki stan trwa już kilka dni.
Samiec pływa z podkulonymi płetwami, szybciutko schodząc samiczcez drogi
Ot taka historyjka.
(Samiczka to ta malizna napuszona, samiec to ten duży po lewej na górze.
Na scenie występują takzę liczni goście - gloniaste glony - rozsiadłe na loży po prawej na dole i nie tylko, tworząc niezły gąszcz.)
Ostatnio zmieniony 01 paź 2017 11:05 przez Raori, łącznie zmieniany 3 razy.
[126L] Dżungla
Tak, to zobacz na to. To było wczoraj, dzisiaj pióra sięgały już do powierzchni.
https://www.dropbox.com/s/yk2usyu4erhup ... 0.jpg?dl=0
https://www.dropbox.com/s/yk2usyu4erhup ... 0.jpg?dl=0
[126L] Dżungla
Ogród japoński powiadasz... może kiedyś...
Aktualizacja. Obecna sytuacja wygląda tak:
Królowa w pełni chwały, płetw i wszystkiego poza tym, etc. Pływa tam i siam.
Długo szukałem samca. Niby akwarium ma 54l, ale jednak, zajęło mi to kilka chwil. Nie ruszał się, dlatego go wypłoszyłem. Żył na szczęście. Samiec odkrył miejsce, gdzie jest nieatakowany - gąszcz wśród Pistii i na zakręcie Moczarki Kanadyjskiej.:
Oto kilka wiraży, jakie udało mi się udokumentować:
Wciąż zdumiewa mnie zamiana ról. Kiedyś dumny, pan na wiosce, każdy schodził mu z drogi... a dzisiaj:
Ciekawe czasy.
Aktualizacja. Obecna sytuacja wygląda tak:
Królowa w pełni chwały, płetw i wszystkiego poza tym, etc. Pływa tam i siam.
Długo szukałem samca. Niby akwarium ma 54l, ale jednak, zajęło mi to kilka chwil. Nie ruszał się, dlatego go wypłoszyłem. Żył na szczęście. Samiec odkrył miejsce, gdzie jest nieatakowany - gąszcz wśród Pistii i na zakręcie Moczarki Kanadyjskiej.:
Oto kilka wiraży, jakie udało mi się udokumentować:
Wciąż zdumiewa mnie zamiana ról. Kiedyś dumny, pan na wiosce, każdy schodził mu z drogi... a dzisiaj:
Ciekawe czasy.
[126L] Dżungla
- michelle1992
- Moderator
- Posty: 691
- Rejestracja: 20 sty 2011 12:30
- Lokalizacja: 3miasto
Brixana i Rigby trafiły do sklepu rybnego.
Niniejszym historia tych osobników przechodzi w zakres do którego nie mam dostępu.
Mam nadzieję, że znajdą lepszego opiekuna i jakąś właściwą tym razem dla siebie "połówkę".
Po okresie przejściowym (z pH 6,8 do 7,6 jakieś dwie godziny podobno) mają trafić do zbiornika z innymi Ramirezami w tym także Electric Blue.
Niniejszym historia tych osobników przechodzi w zakres do którego nie mam dostępu.
Mam nadzieję, że znajdą lepszego opiekuna i jakąś właściwą tym razem dla siebie "połówkę".
Po okresie przejściowym (z pH 6,8 do 7,6 jakieś dwie godziny podobno) mają trafić do zbiornika z innymi Ramirezami w tym także Electric Blue.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2017 5:42 przez Raori, łącznie zmieniany 1 raz.
[126L] Dżungla
Trochę mi ich szkoda, taka fajna parka...
Ale masz rację, coś za coś. Albo ciepłolubne ramirezy albo zimnolubne Innesy.
Ale masz rację, coś za coś. Albo ciepłolubne ramirezy albo zimnolubne Innesy.
Pozdrawiam. Barbara
akwaria 128l, 45l i inne, obsada różna, dużo roślin i krewetki. Nie stosuję chemii.
Akwarystyka to odpowiedzialność za żywe i czujące stworzenia, które nie krzyczą.
W najbliższych dniach będę mocno mniej dostępna na forum.
akwaria 128l, 45l i inne, obsada różna, dużo roślin i krewetki. Nie stosuję chemii.
Akwarystyka to odpowiedzialność za żywe i czujące stworzenia, które nie krzyczą.
W najbliższych dniach będę mocno mniej dostępna na forum.