Po przerwie wznawiam temat i na zbliżającą się nieuchronnie zimę planuję napisać jeszcze kilka kolejnych części eseju. Obecną część miałem już praktycznie napisaną, pozostało tylko dobrać i przygotować fotki oraz powybierać filmiki. Jest trochę długa, ale już nie chciało mi się jej sztucznie dzielić. Następne części będą krótsze, przez co może trochę mniej nudne?
Część 6 – „Okonie, raki i inni współlokatorzy – wojenka podjazdowa”
Kiedy spróbowałem poszukać konkretnej
definicji pojęcia -
instynkt, okazało się, że nawet nauka definiuje to pojęcie na różne sposoby. Generalnie jednak można by spróbować określić instynkt jako ciąg zachowań, które są wykonywane bez udziału świadomego umysłu i zachowania te nie są efektem myśli, rozumu. Chyba każdy z nas zgodzi się też, że ryby – w tym też okonie - kierują się właśnie instynktem. Ale odważę się postawić teorię, że
u różnych zwierząt instynkty mają różne stopnie rozwoju i zaawansowania.
Można by też zapytać -
gdzie jest granica pomiędzy działaniem instynktownym, a już nie tylko instynktownym? Czy zdolność do uczenia się ryby może być tylko instynktowna? A czy „humorki”, „niesnaski” i w końcu „sportowa” złośliwość wobec innych gatunków to też tylko instynkt? Na każdą fazę życia - począwszy od fazy larwalnej aż po stare, dorosłe osobniki, ryby wykształciły bardzo różnorodne metody pozwalające na przetrwanie. Posiadają również spore zdolności przystosowawcze. Oraz szeroko pojęty właśnie instynkt, który w oparciu między innymi o zmysły, kieruje praktycznie całym życiem ryby.
Na fotce – Okoń, czyż to nie jest inteligentne spojrzenie?
W naszym podwodnym świecie ryb, zasady życia wydają się być dość proste. Malutkie ryby jedzą malutkie stworzonka – plankton. Większe ryby jedzą większe stworzonka – wszelkiego rodzaju robactwo i larwy tegoż robactwa, larwy ryb, ikrę, mięczaki, skorupiaki, kijanki itd. Itd. Część ryb też uzupełnia swoje menu bezpośrednio pokarmem pochodzenia roślinnego. W końcu drapieżniki, które po osiągnięciu odpowiedniej wielkości zaczynają żywić się teoretycznie, przede wszystkim innymi rybami, ale praktycznie próbują polować na wszystkie stworzenia, które zmieszczą się im do pyska. Tak też jest i z moimi okoniami. Problem jednak w tym, że okonie często miewają tak zwane
„humorki” jeśli chodzi o pobieranie pokarmu.
Chyba nie ma takiego wędkarza, który by nie spotkał się z tym problemem
W warunkach akwarium - bywa to dla mnie kłopotliwe i irytujące. Przykładowo przynoszę okoniom piękne rosówki, wrzucam kilka sztuk do akwarium, a tu jak na złość okonie mają właśnie „focha”. Patrzą na ruszające się rosówki z zaciekawieniem, ale zupełnie nie traktują ich jak jedzenia. No i kłopot gotowy. Trzeba wyławiać robale z akwarium, bo jak zdążą się schować w podłoże i tam się uduszą, to rozkładając się mocno podtruwają wodę. Na poniższym filmiku wrzucona rosówka nie wzbudza w ogóle zainteresowania. Kiedy zaczyna się ruszać pod koniec filmiku, jeden z okoni wychodzi spod korzenia zaciekawiony ruchem, ale nie atakuje.
Na filmiku – wrzucona rosówka do akwarium nie wzbudza większego zainteresowania ryb – wędkarzu: dziś idź na grzyby...
Oczywiście karmienie okoni rosówkami nie zawsze kończyło się tak źle, ale niestety wszystko zależało nie tylko od ich głodu, ale też i od aktualnie panującego „humorku” ryb. Wytrawni wędkarze wiedzą i przypisują tym „humorkom” wiele różnych przyczyn atmosferycznych czy też nawet astronomicznych (ruchy ciśnienia atmosferycznego, kierunek wiatru, faza księżyca itd., itd.). I coś w tym jest. Mi tak naprawdę nie udało się tych przyczyn jednoznacznie potwierdzić czy też powtarzalnie usystematyzować. Ale faktem jest, że do dzisiaj
wielu znajomych wędkarzy, przed wyruszeniem na ryby (w promieniu do około 20km od mojego domu z akwarium) dzwoni do mnie, żebym spojrzał do akwarium, jak tam się rybki zachowują i
czy warto wyruszać aktualnie z wędką nad wodę. Praktycznie zawsze się sprawdza i zróżnicowanie wyników wędkarskich jest zawsze wprost proporcjonalne do aktualnego „humorku” ryb panującego w danym czasie w akwarium.
Na filmiku – wrzucane rosówki, tym razem trochę wzbudzają zainteresowanie ryb – jeszcze bez szału, ale to już coś – wędkarzu dziś możesz spróbować swoich sił z wędką nad wodą...
Z takiej oto przyczyny rozpocząłem rozmyślania i
poszukiwania zwierząt do mojego akwarium, które mogłyby pełnić rolę tak zwanych
porządkowych, skutecznie sprzątających w akwarium nie zjedzony przez ryby pokarm - najczęściej „mięsny”. Abym nie musiał wyławiać z akwarium rosówek i innego robactwa, którego akurat w danym czasie ryby nie zechciały zjeść. Idealnie pasującymi do tej funkcji okazały się
raki. Niestety w owym czasie nie mogłem pozyskać żadnego z naszych rodzimych i chronionych gatunków raka drogą legalną z hodowli – akurat to nie był sezon sprzedażowy. Nie chciałem też czekać ponad pół roku na rozpoczęcie sezonu, więc podjąłem decyzję, że wybiorę coś z raków normalnie dostępnych w sklepach akwarystycznych. Po krótkim intensywnym samo szkoleniu o rakach trzymanych w akwariach wybrałem raka pochodzącego z Ameryki –
Rak luizjański Procambarus clarkii. W wyborze już samego koloru raków, nie bez znaczenia był też głos mojej żony
Zamówiłem raki w sklepie akwarystycznym i już po kilku dniach, po dnie akwarium dumnie maszerowały śliczne - moim zdaniem - Raki luizjańskie.
Na fotkach – Rak luizjański.
Kiedy byłem już pewien, że raki na dobre zaaklimatyzowały się w akwarium przystąpiłem natychmiast do przeprowadzenia testu, czy cały ten pomysł z funkcją powierzoną rakom sprawdzi się, czy też okaże się niewypałem...
Na szczęście raki w tej materii nie zawiodły, szybko rozpoznały co jest jadalne i kiedy tylko coś nadającego się do jedzenie znalazło się na dnie i nie zostało zjedzone przez ryby – raki dzielnie i wytrwale wyjadały.
Na filmiku – kiedy okonie są mocno zajęte „leżingiem” - rak dumnie dzierży w szczypcach rosówkę...
W akwarium pływały wtedy jeszcze oprócz okoni płotki i liny, ryby nie pożarte przez okonie z powodu swoich rozmiarów. Przy wpuszczaniu raków zastanawiałem się,
jak przede wszystkim
okonie zareagują na nowych współlokatorów. Okazało się, że okonie początkowo całkowicie ignorowały obecność raków, które dzięki swoim pancerzom i rozmiarom
były praktycznie dla okoni niejadalne. Jednak z czasem ta z pozoru przyjacielsko obojętna relacja zaczynała ulegać zmianom.
Raki na początku rozpoczęły kopać sobie jamy pod korzeniami i budować wręcz fortyfikacje. Zaś szczególnie nocą zaczęły kombinować,
jak tu upolować sobie rybę, a wyglądało to tak:
kiedy ryby nocą odpoczywają, są mało aktywne, "śpią", raki podkradają się do ryby i starają się szczypcami uczepić za płetwę (najczęściej ogonową). Inny sposób raków, to wchodzenie na rośliny lub korzenie nad odpoczywającą rybę i opadanie na rybę z góry aby pochwycić ją szczypcami.
Pochwycona ryba na początku wpada w panikę i próbuje się wyszarpnąć, ale uścisk szczypiec raka okazuje się zazwyczaj baaaardzo silny. Na szczęście
ryby miały opracowane instynktowne ciekawe i gatunkowo indywidualne
sposoby na pozbycie się uczepionego szczypcami agresora.
Na fotce – polujący, gotowy do skoku rak czeka na rybę przepływającą pod korzeniem...
Oto jak ryby broniły się przed atakami raków.
Liny - to bardzo silne ryby, kiedy kilka zwykłych szarpnięć z rakiem przyczepionym u ogona nie poskutkowało, rozpoczynają ze znaczną siłą "szorować" po kamienistym dnie przez całą długość akwarium, sprytnie układając się tak, aby rak cały czas "orał" dno. zazwyczaj jedno przeciągnięcie po całej długości akwarium wystarczało. Przy kolejnych próbach ataku raka na lina, już wystarczało samo rozpoczęcie "rajdu" po dnie i raki luzowały uścisk szczypiec puszczając się.
Płotki - ciągną z uczepionym rakiem maksymalnie pionowo w górę do powierzchni wody, następnie "lotem koszącym" rozpędzają się w dół, w kierunku dna. Tuż przed dnem wykonują zwrot ciała w taki sposób aby uderzyć rakiem o dno chroniąc jednocześnie przed uderzeniem swoją głowę. Zazwyczaj uderzenie w dno było tak silne, że rak zwalniał uścisk szczypiec. Czasem płotka musiała manewr powtórzyć. Po kilku takich akcjach, raki puszczają rybę już w momencie, kiedy ryba zaczyna zbliżać się do powierzchni wody czyli jeszcze przed pionowym „nurkowaniem” i uderzeniem o dno.
Na fotce – Płotki, ta niżej ze śladami na ciele po walce a rakiem.
No i wreszcie okonie - generalnie raki dużo rzadziej polowały na okonie, a czasami nawet
unikały okoni jak ognia. Nocny atak raka na okonia udało mi się zaobserwować tylko kilka razy. Pochwycony szczypcami za ogon okoń natychmiast wygiął swoje ciało tak aby zdołać uchwycić lub zassać raka pyskiem, a kiedy już mu się to udało..... rak uszedł z życiem, ale miał poważne kłopoty pomimo mocnych szczypiec i twardego pancerza.
Na fotce – Okoń mocno wygięty aby chwycić pyskiem raka trzymającego rybę za ogon - sama postać okonia na fotce jest trochę rozmazana, bo okoń był akurat w intensywnym ruchu.
Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień nocami musiały jednak odbywać się
wojny raków z okoniami, co było widać zarówno po śladach walk na ciele okoni jak i po coraz większych stratach w długości odnóży i wąsów raków. Co raz częściej dawały się zauważyć przejawy złośliwości a nawet, tak jakby całych akcji wykonywanych przez okonie przeciwko rakom. W końcu doszło do tego, że
okonie nie przepuszczały praktycznie żadnej okazji aby w różnoraki sposób
dokuczyć rakom, lub je zaatakować, wcale nie w celu pożarcia - przecież „niejadalnych” opancerzonych i uzbrojonych raków.
Jako przykład i jeden z dowodów tego co tu opisuje zaprezentuję i pokrótce skomentuję filmik.
Na filmiku – okonie dokuczają rakowi jak tylko się da...
Sytuacja na filmiku:
Spadają sobie w wodzie wrzucone na pokarm larwy wodzienia. Wszystkie ryby podniecone akcją jedzenia, wyłapują sobie "robaczki" . Raki także wykazują zainteresowanie jedzonkiem, tylko mają problem, że na dno nic już nie dolatuje, więc kombinują jak tu dostać się na wyższe partie akwarium.
Na filmiku mamy tu osobnika, któremu się to udało, rak jest już na roślinie wyżej, ale ma jeszcze jeden problem - jak tu chwycić choć jednego robaczka balansując jednocześnie na liściu.
Teraz przyjrzyjcie się dokładnie w piętnastej sekundzie filmiku: okoń podpływa od dołu do raka balansującego na liściu, chwyta pyskiem za prawe szczypce i wykonuje delikatne szarpnięcie. Akcja jest bardzo szybka i krótka. Rak jednak nie traci równowagi i nie spada z liścia. Nasuwa mi się pytanie o cel takiego zachowania okonia? Nie jest to atak na raka, żeby go zjeść (wierzcie mi, taki atak głodnego okonia wygląda zupełnie inaczej). Według mnie, to typowe zachowanie
złośliwości i antypatii okonia wobec raka. Popatrzmy dalej na filmik: ponieważ "akcyjka" okoniowi się nie powiodła, zaczyna czekać na kolejną okazję...
Teraz przyjrzyjcie się dokładnie w dwudziestej dziewiątej sekundzie filmiku: rakowi na liściu nie udało się chwycić ani jednej larwy, więc decyduje się na manewr skoku, czyli zeskakuje z liścia licząc, że w czasie opadania na dno uda mu się po drodze pochwycić jakąś larwę. To typowe zachowanie tych raków, które często obserwuję w akwarium. Ale w tym przypadku - taki skok raka,
to doskonała okazja dla złośliwego okonia, który natychmiast wykorzystuje sytuację i
strzela pyskiem w odkryty w tym momencie "brzuch" raka. Ten strzał okonia nie jest atakiem w celu próby zjedzenia raka. Jak na możliwości tego okonia, ten strzał nie jest też zbyt mocny (takiego okonia stać na o wieeele silniejsze strzały), ale zupełnie wystarczył, żeby biedny rak spadł na "ziemię" w sposób już całkowicie niekontrolowany, no i o upolowaniu sobie larwy tym "lotem" rak może już zapomnieć . W tej akcji widać jeszcze, że tak naprawdę biorą udział dwa okonie.
Robią to w typowy sobie bardzo synchroniczny sposób. Ten jednoczesny i przez moment
zsynchronizowany ruch dwóch okoni daje diametralne powiększenie szans powodzenia akcji, bo gdyby pierwszy okoń nie trafił, to drugi by poprawił. Takie zsynchronizowane działania okoni obserwowałem wiele razy.
Wyżej przedstawiony i opisany filmik to tylko jeden przykład. Takich i innych podobnych akcji okoni widziałem naprawdę sporo. Niestety dzieją się one nagle, trwają krótko i bardzo ciężko jest akurat uchwycić i udokumentować to aparatem. Przez moje akwarium przewinęło się kilka gatunków raków i praktycznie z wszystkimi rakami było podobnie.
Na fotce – popatrzcie sami, czyż nie jest to zła mina okonia, który z uwagą przygląda się rakowi pręgowatemu ukrytemu zagłębieniu korzenia?
Po wielu obserwacjach właśnie takich zachowań okoni, wraca na myśl
teoria o różnym stopniu zaawansowania i rozwoju instynktu. Wraca też pytanie,
gdzie jest granica definicji instynkt? Czyż nie nasuwają się nam na myśl cechy jakimi wykazały się okonie, którymi często charakteryzują się też ludzie?
I z tymi retorycznymi pytaniami pozostawię Was drodzy czytelnicy.

Jednocześnie
gratulując iście
akwarystycznej cierpliwości tym, którzy dotrwali do końca tego przydługiego odcinka,
dziękuję za uwagę.
Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Część 7 – „Okonie - ich cechy, zmysły i pomysły...”
fiebik
Iława